wtorek, 2 kwietnia 2013

LARRY ~ P.S. Kocham Cię.




Harry Styles miał bardzo prosty plan: być razem do końca życia. Plan co do, którego wszyscy z ich kręgu zgodziliby się, że jest jak najbardziej realny.
Byli najlepszymi przyjaciółmi i bratnimi duszami i wszyscy uważali, że bycie razem jest ich przeznaczeniem, lecz koniec nastał zbyt szybko.
Dokładnie rok temu wyjechał ze stolicy Wielkiej Brytanii Louis Tomlinson - Przyjaciel Harrego. Chłopcy znali się od dzieciństwa, kochali grać razem w piłkę, chodzić na lody, oglądać filmy. Byli idealni, lecz nadszedł dzień w, którym wyjechał do słonecznej Hiszpanii Starszy kolega.
Harry przez dłuższy czas nie chciał usłyszeć prawdy. Nie chciał usłyszeć tego, że dalej będzie musiał jakoś żyć. Pragnął po prostu... och, sam nie wiedział czego pragną. Chciał po prostu by jego przyjaciel był koło niego i przytuli,ł kiedy trzeba.

*

Niebo pociemniało, gdyż słońce zniknęło za groźną szarą chmurą. Wiatr wzmógł się, a powietrze wyraźnie się ochłodziło.
Wysoki zielonooki chłopiec szedł po ostrych kamieniach wzdłuż jeziora, które na każdym kroku drapały i kaleczyły jego stopy.
Harry poczuł lęk. W oddali pośród wysokiej trawy wystawał duży szary kamień.
Chłopak z jednej strony chciał do niego podbiec a z drugiej chciał uciec.
To tutaj zawsze przychodził z Louisem. To było zdecydowanie ich miejsce.
Czasem się tam wygłupiali, śmiali się czy to z siebie czy to z innych. Innego dnia nic nie mówili, potrzebowali ciszy, czasami płakali, ale to nie z tego powodu przestał tu przychodzić. Tu pierwszy raz się pocałowali, było to dokładnie rok temu, jakąś godzinę przed wyjazdem Lou.
Chłopcy strasznie tego dnia się pokłócili. Od tego cholernego dnia nie mają ze sobą żadnego kontaktu.
Harry nie wiedział co zrobił źle, chciał cofnąć czas i wszystko naprawić. Mimo odległości chłopak nadal chciał się przyjaźnić z tym gamoniem. Wtedy uświadomił sobie, że go kocha.
Od czasu tego zdarzenia oraz wyjazdu starszego Harry między innymi miał problemy z odżywianiem i jedną na szczęście nie udaną próbę samobójczą.

*

Kiedy Harry zdecydował się usiąść poprawił swój niebieski dres i pozwolił swym lokom swobodnie opajśc na czoło. Nadal miał wrażenie jakby zabrał ze sobą same złe myśli i lęki. Chłodny wietrzyk owijał głowę i ramiona Harrego.
Chłopak ocknął się z transu i głęboko wciągnął powietrze, wyciągną trzysta sześćdziesiątą piątą kopertę a z niej zielona kartkę. 
Harry nie zależnie od dnia, pogody i pory roku codziennie pisał do Louisa list.
Nigdy żadnego nie wysłał, po prostu bał się.

DZIEŃ 365

Kochany Lou!

Dziś mija rok od kiedy wyjechałeś.
Strasznie za Tobą tęsknię.
Codziennie o Tobie myślę i wspominam o naszych przygodach.
Pamiętasz moje 16 urodziny?
Była idealna pogoda, byliśmy z moimi rodzicami na wakacjach, nad morzem. Siedzieliśmy na wydmach, dwa domki od naszego. Pełni energii biegaliśmy po plaży jak małe dzieci, tam i z powrotem i patrzeliśmy jak dwa kolorowe latawce zygzakowały po niebie. Po godzinie nam się już znudziło. 
Wzięliśmy koc i poszliśmy na molo, siedzieliśmy tam, aż do zachodu słońca, patrząc jak wody morza z niebieskich stają się szare, a potem grafitowe. Nie byliśmy razem; obok nas ludzie łowili ryby, choć z tego, co widziałem słabo brały, pewnie zbyt bardzo hałasowaliśmy.
Później pojawiła się para młodych ludzi, z Kanapkami. Strasznie czułe na siebie patrzyli.
Tego dnia obiecaliśmy sobie przyjaźń na zawsze.
Kiedy na niebie gasły ostatnie promienie słońca, poszliśmy do domu, chcieliśmy wrócić o przyzwoitej porze. 
Leżeliśmy w ciemnej sypialni, Ty już spałeś, a ja wsłuchiwałem się w Twój oddech. Miałem ochotę położyć się koło Ciebie i przytulić tak bardzo jak tylko potrafiłem. Ale nie mogłem. 
Tego dnia zrozumiałem, ze jesteś dla mnie ważny, ze jesteś kimś więcej niż tylko przyjacielem, ale nigdy nie miałem odwagi Ci tego powiedzieć.
Mam nadzieje, ze kiedyś mi wszystko wybaczysz i będzie tak jak kiedyś.

P.S. Kocham Cię!


Tak strasznie płakał. Razem z deszczem, który zawsze płakał z nim. Z dnia na dzień zakochiwał się co raz bardziej.
Powoli uspokajał się, otarł oczy wstał z kamienia. Po napisaniu listu poczuł nowy przypływ energii. Kierował się w stronę domu.

*

Uśmiechną się promiennie i zapragnął uściskać wszystkich, dawno tak dobrze się nie czuł. Zapukał delikatnie w drzwi wejściowe. Otworzyła mu je Gemma jego siostra.

- Witaj braciszku. - Rzekła z zadowoleniem. - Jak się czujesz?

- Dobrze. - Harry wzruszył ramionami. - A co u Ciebie?

- Po staremu.
Usiadł przy stole kuchennym i położył ręce na blacie. 
Zdawał sobie sprawę że jego listy są żałosne, ale w głębi duszy pisanie ich zmniejszało ból po utracie przyjaciela.

- Mogę cię o coś zapytać? - Gemma usiadła przy stole obok Harrego.

- Kiedy mi powiedziałeś, że jesteś zakochany w Louisie, mówiłeś prawdę?

- Tak

- Wobec tego dlaczego o niego nie walczysz?

- Gemmo, błagam się On wyjechał, jest w Hiszpanii.

- Co sugerujesz? Że to nie ma sensu?

- Nie. - Odparł ku jej zaskoczeniu. – Nie, wcale tak nie uważam.

- Zależy ci na nim prawda? - Spytała łagodnie kładąc rękę na jego ramieniu.

- Bardzo. Ale nie umiem sobie wybaczyć tego pocałunku. - Młodszy chłopak spojrzał na siostrę.

- Musisz nauczyć się wybaczać. Nawet sobie.
Gemma wstała i poszła do swojego pokoju.

***

Tego poranka Louis nie miał nic do roboty. Zresztą jak zawsze. Od jakiegoś czasu chłopak nie wychodził z domu, nie pojawiał się w pracy, dlatego też po jego szef po wielu nie udanych próbach skontaktowania się z nim wysłał Brytyjczykowi wypowiedzenie.
Po zjedzeniu śniadania, Tomlinson postanowił pójść do skrzynki na listy, która znajdowała się przed jego skromnym domem.
Gdy już wrócił w ręku miał stos kolorowych kopert. Usiadł wygodnie na swojej kanapie i zaczął je przeglądać.
Rachunek, reklama, wypowiedzenie - domyślał się, że szef mu je wyśle. - Znów jakiś cholerny rachunek, następna reklama. Wszystkie listy, które przeglądał chłopak wyrzucał za siebie. Miał zamiar wyrzucić je wszystkie za tą kanapę, lecz jego uwagę przykuły trzy kolorowe koperty (różowa, niebieska i żółta) i znaczki ze sławnym Londyńskim zegarem - Big Ben'em. Prawdę mówiąc nie był pewny, czy chce przeczytać te listy. Czuł strach, trzymając koperty w dłoni, ponieważ domyślał się od kogo mogą one być.
W końcu zebrawszy się na odwagę, wziął pierwszą, czyli różową kopertę do rąk i zaczął czytać.

DZIEŃ 26

Witam Cię Lou.

Jak twoja mama rozmawiała z moją mamą to mówiła jej, że strasznie nie lubisz swojej nowej pracy. Żuć ją. Fruń do księżyca a jeśli ci się nie uda i tak znajdziesz się pośród gwiazd. Obiecaj mi, że tym razem znajdziesz pracę którą pokochasz.

P.S. Kocham Cię!


Co on w ogóle odwala? - Pomyślał. - Skąd jemu bieżę się ta poezja?
Czy on w ogóle wie jak ja cię czuję? 
Rozczepiony chłopak postanowił przeczytać kolejny z listów.

DZIEŃ 282

Witam cię Lou.

Kwiatek dla mojego kwiatka, oby rozjaśnił ciemne listopadowe dni, których tak bardzo nie lubisz. Zasiej ich więcej, bo przecież nie długo w Hiszpanii spotka Cię ciepłe i pogodne lato. A tu w Londynie deszcz płacze razem ze mną.

P.S. Kocham Cię!


Louis był Strasznie poirytowany całą ta sytuacją. W prawdzie tęsknił za Harrym, ale po tym, co się stało postanowił dać sobie spokój z o wiele młodszym kolegą.Nie zważając na to, że nie przeczytał ostatniego listu, pozostawił go na stoliku.

*

Minął tydzień od kąt Tomlinson przeczytał listy od Harrego.
Wczoraj, aby odreagować postanowił odreagować i wybrał się do nocnego klubu 'Blueberry Bar.'* Samo przyjście do klubu pamięta dość mgliście, chodź wyraźnie sobie przypomina, jak siedział na bardzo niskich sofach z brązowej skóry, a przednim na stole leżały skandynawskie kieliszki z przeźroczystym płynem. I muzykę... Pamięta jak wirował z radością, kiedy DJ włączył Sun is up - Inna. Uwielbia tę piosenkę. Zobaczył siebie jak wiruje nawet nie na parkiecie, tylko koło sofy.
Obudził się z ogromnym kacem, jego głowa pulsował tak jak by miała zaraz wybuchnąć a susza w jego ustach nie pozwalała mu wykrztusić żadnego słowa.
Udał się do kuchni nalawszy sobie soku usiadł na kanapie. Ręka zgarną na ziemię wszystko, co leżało na stoliku by móc położyć na nim nogi, jednocześnie też zrzucił wcześniej nieprzeczytany list. Podniósł go, lecz nie zamierzał go czytać by nie psuć sobie tego dnia jeszcze bardziej. Odłożył go z powrotem na stolik. Włączył telewizor i przeglądając kanały zerkał co po chwilę na żółtą kopertę, która cały czas przykuwała jego uwagę.
W końcu zdecydował się i wziął kopertę w ręce. Nie starannie ją otworzył i wyciągną kolorową kartkę.

DZIEŃ 258

Kochany Boo Bear'ku.

Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknie.
Zawsze powtarzam sobie, że jestem silny i odważny, że poradzę sobie.
Dzieliliśmy że sobą wiele pięknych chwil, a Ty uczyniłeś moje życie... Uczyniłeś je prawdziwym i realnym życiem. Nigdy niczego nie żałowałem, oprócz jednej rzeczy. Pewnie domyślasz się o co mi chodzi. Cofnął bym czas jeżeli było by to tylko możliwe.
Jestem tylko nie udanym rozdziałem w twojej książce a będzie ich znacznie więcej.
Zachowaj w pamięci nasze wspólne wspomnienia i pamiętaj nigdy nie bój się tworzyć nowych.
Dziękuję Ci, że uczyniłeś mi ten zaszczyt i byłeś moim najlepszym przyjacielem.

P.S. Kocham Cię!


Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. Ten list był inny od poprzednich. Ostatnie słowa nie były dla niego żałosne. Poczuł, że zrobił źle zostawiając młodszego przyjaciela, teraz to on czuł się żałośnie. Uświadomił sobie, że Harry nie jest mu obojętny.
Nie zwracając uwagi na okoliczności włączył laptopa by zarezerwować najwcześniejszy lot do Anglii. Miał tylko trzy godziny do od lotu, musiał się śpieszyć. Bez namysłu wyłączył komputer i pośpieszył po pierwszą lepszą walizkę i spakował w nią tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Zakładając płaszcz wsunął do kieszeni trzy listy, chwycił walizkę i zostawiając wszystko udał się na lotnisko.

*

- Drodzy państwo! - Krzyknęła przez mikrofon stewardessa. - Proszę zapiąć pasy. Zaraz lądujemy.
Głos kobiety w starszym wieku obudził Louisa za snu.

***

Harry zniósł ze strych wszystkie swoje listy, by móc je spalić. Zielonooki chłopak wiedział, że już nigdy nie będzie tak jak było. Usiadł spokojnie na swoim łóżku i zaczął powoli przeliczać wszystkie listy. Było ich trzysta sześćdziesiąt dwa nie, nie wróć powinno być trzysta sześćdziesiąt pięć. Chłopak ponownie je przeliczył, by się upewnić, że nie popełnił żądnych błędów w liczeniu. ale niestety nadal było ich trzysta sześćdziesiąt dwa.
Zerwał się z kanapy i udał się do pokoju siostry. Nie pukając wszedł.

- Tylko Ty wiedziałaś, że pisze listy. - Krzykną oburzony na siostrę. - Przed chwilą je liczyłem i brakuje trzech listów. Wiesz może co się z nimi stało?

- Harry ja nie mogłam patrzeć jak się męczysz. - Wstała z łóżka. - Ja... Wysłałam je Louisowi.

- Słucham? - Spytał Harry z niedowierzeniem.

- Przepraszam Cię, ale...

- Jakie, ale? Czy ty wiesz, co zrobiłaś? - Dziewczyna spuściła wzrok.

- Przepraszam. - Szepnęła.

Chłopak wyszedł z pokoju siostry idąc w stronę swojego.
Cicho szlochał myśląc nad tym co teraz będzie jak Lou przeczyta te jego żałosne bezsensowne listy, bał się, że niegdyś przyjaciel jaszcze bardziej go znienawidzi. Chciał ponownie zniknąć z tego świata. Jego myśli przerwał dzwonek do drzwi. Chłopak na początku nie zamierzał ruszać się ze swojego pokoju, chciał być sam, lecz natręctwo tej osoby nie dawało mu spokoju. Harry wstał udając się w kierunku drzwi. Ku jego zdziwieniu w drzwiach stał Louis. Harry przetarł oczy z niedowierzania myślał, że ma zwidy.
Chłopcy wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę.

- Cześć. - Pierwszy odezwał się niepewnie Louis.

- Cześć. - Powtórzył Harry, który nadal nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jego ukochany do którego pisał tyle nie wysłanych listów za, którym tak strasznie tęsknił stoi teraz przed nim w progu jego drzwi.

- Zaprosisz mnie do środka? - Zapytał starszy przerywając cisze.

- Jasne wejdź. - Chłopcy pokierowali się w stronę salonu. Usiedli razem na kanapę.

- Lou... Ja Cię przepraszam na prawdę, gdybym wiedział, że ten pocałunek wszystko zmieni, że tak namiesza w naszym życiu, że nie będziemy mieli odwagi się do siebie odezwać to nigdy bym nie posunął się do takiego czynu jakim był ten pocałunek. Nigdy sobie tego nie wybaczę i też nie oczekuję tego od Ciebie. – Głos mu drżał a pojedyncza łza spływała mu o policzku.
Straszne z tobą tęskniłem. Myślę o Tobie całymi dniami i nocami. Co noc płakałem w poduszkę i nie było takiego snu w, którym byś nie gościł. Wybacz mi tylko, że tak strasznie mi na Tobie zależy.

- Ciiii... - Louis położył palec na ustach Harrego by już więcej nic nie mówił. Przytulił go do siebie i poczuł jak po szyi spływają mu łzy młodszego. Sam tez zaczął płakać i wtedy przytulił go jeszcze mocniej szepcząc mu do ucha. - P.S. Kocham Cię. – szepnął, delikatnie całując go w szyję.



Blueberry Bar - Jest to klub znajdujący się w samym centrum miasta Poznań :)

niedziela, 24 marca 2013

ROZDZIAŁ 4


Naprawdę przepraszamy, że to tak długo trwało, ale mamy zbyt dużo obowiązków, postaramy się pisać szybciej, teraz jest wolne, wiec rozdział pojawi się szybko, zapraszamy do komentowania oczywiście :’) a i Marianna nie ma już nazwy @loveyouHarryS, zamiast tego ma @luvmyjai, gdyby były jakieś wątpliwości śmiało pisać , pozdrawiamy :’))))))))

~~~

*Oczami Liama*

Było, już późno. Włóczyłem się po ulicach Londynu myśląc o tym jak bardzo zależy mi na tej pięknej dziewczynie o ciemnej cerze, oczach koloru czekolady i ta burza loków podkreślająca jej rysy twarzy. Cieszę się, że zgodziła się pójść ze mną na tą imprezę u Zayna. Jest tylko jeden problem jak ja poinformuje tego durnia, że Dani zabiera ze sobą Harrego? Pewnie się wścieknie, ostatnio zrobił się zbyt agresywny w stosunku do Hazzy.
Na początku też nie byłem do niego przekonany ale teraz gdy go poznałem wydaję się naprawdę fajnym gościem.
Spojrzałem na Zegarek była już 23.00
- Cholera czas iść do domu. – Powiedziałem sam do siebie.

*

Z samego rana wybrałem się do Zayna by porozmawiać z nim o sobotniej imprezie, by spróbować przekonać go, żeby Harry mógł przyjść z nami.

*Oczami Zayna*

Obudziło mnie Puknie do drzwi. Co za idiota dobija się tak wcześnie? 
Zaspanym i wolnym krokiem kierowałem się w stronę drzwi. 
Pukanie stawało się co raz częstsze i głośniejsze.
- Już idę! Spokojnie! – Wykrzyknąłem zbliżając się do drzwi. – Kto tam?
- To  ja Liam. Otwórz. – Odpowiedział.
Otwierając drzwi ujrzałem przyjaciela. Był czerwony i zgrzany a jego oddech był przyśpieszony, chyba bardzo śpieszył się na spotkanie ze mną.
- Cześć stary musimy pogadać. – Powiedział szybko Liam.
- Cześć, cześć. – Mruknąłem.
- Obudziłem cię? – Zapytał troskliwie.
- Nie, nie. – Odpowiedziałem szybko i bez namysłu. – Tak obudziłeś ziom. – Odpowiedziałem zapraszając go do środka.
- Przepraszam ale ta sprawa nie może czekać. – Wyglądał na zdenerwowanego, chodził w kółko jak nakręcony.
- Chcesz coś do picia? – spytałem wstawiając wodę na kawę.
- Chętnie napił bym się zimnego soku jeśli masz.
- Jasne. To o czym chcesz pogadać? – Spytałem nalewając pomarańczowego soku do szklanki.
- Chodzi o sobotnią imprezę. Zaprosiłem Danielle tą kelnerkę z knajpy kojarzysz?
- No penie, że kojarzę jak mógł bym nie pamiętać laski o której cały czas gadasz?
- Chodzi o to że one nie pójdzie bez… - Zawahał się.
- Bez…? – Powtórzyłem jego ostatnie słowo.
-Bez Harrego. – Powiedział przygryzając wargę.
Chyba źle usłyszałem.
- Ty chyba zgłupiałeś! – Wykrzyknąłem. – nie będzie mi tu żaden pedał po domu chodził?
- Zayn zależy mi na Dani, przecież wiesz. – mówił ze spokojem.
- Nie! Nie chce tu widzieć tego geja. Wszyscy nasi znajomi tu będą. Nie będę robić z siebie debila zapraszając go tutaj.
- Nie musisz już nim jesteś. – Powiedział że złością patrząc mi prosto w oczy. – Ten chłopak jest naprawdę w porządku, nigdy nic złego Ci nie zrobił, za jakie krzywy Ty go tak ranisz? – Spojrzałem na niego wzdrygając ramionami. – Za orientację?
- Między innymi. – Nie miałem zamiaru mi się tłumaczyć.
- Jesteś debilem wiesz? – Kiwnąłem głową potakując. – Wyzywasz go od najgorszych, przez to, że podobają mu się chłopacy? To jest żałosne. A wyobraź sobie jak Ty byś był homoseksualistą.
- Nigdy w życiu! – Wykrzyknąłem bez zastanowienia zaraz po tym biorąc głęboki oddech.
- Nie mów tak Zayn, nigdy nic nie wiadomo. – Pewny siebie odpowiedział tak jak by był jasnowidzem. – Więc dasz mu szansę? Taka rekompensata, Za to, że go po-bi-łeś. – Przesylabował ostatnie słowo.
Zapadła cisza mój wzrok wbity był w podłogę
- No dobra stary. – Klepnąłem go w ramię. – Ale żeby to było ostatni raz.
- Dziękuję, Jestem Ci bardzo wdzięczny, ale proszę Cię bez, żadnych numerów jasne?
- Jasne. – Przytaknąłem z ironią
Skłamałem, miałem plan, nie chciałem pozwolić, by ten cały Hazza, czy jak go tam Liam nazywał, kręcił się po moim mieszkaniu i płoszył mi znajomych. Potrzebowałem tylko pomocy Nialla, i Lou.

*

- Hej chłopaki. – Powiedziałem przytulając się w geście przywitania.
- No siemaneczko. – Odpowiedział farbowany.
- Po co nas  wyciągnąłeś na koniec miasta? – Spytał zdziwiony Louis.
- No właśnie co to za sprawa? – Klepnął mnie w plecy Niall
- Chodzi o imprezę. – Zacząłem niepewnie. W sumie to wiedziałem, jak zareagują, ale potrzebuje ich. – Wiecie, że Liam zaprosił tą Danielle? – przytaknęli głową – tylko, że ona nie przyjdzie bez Harrego, więc..
- Boże, Zayn, tylko nie mów, że go zaprosiłeś? – spytał z niedowierzeniem najstarszy.
- Musiałem – moje oczy spojrzały w oczy Nialla.
- Nic nie musiałeś, okej?
- Tylko, że Liamowi, zależy na tej kelnerce.
Chciałem mu pomoc, zależało mi na nim, jako na najlepszym przyjacielu, choć po tym co zrobie może być gorzej.
- Więc co zamierzasz zrobić?
- Troszke, go upokorzymy, co? – spojrzałem na nich.
Odpowiedzieli cwaniarskim uśmiechem.

*

SOBOTA – dzień imprezy – późne popołudnie.

*oczami Harrego*

Strasznie się stresuje na myśli o dzisiejszym wyjściu. Wczoraj, miałem jeszcze nadzieje, że jak Liam zadzwoni do Danielle,  to okaże się, że nie ma tam miejsca dla mnie, a jednak. Chce mi się wymiotować, na myśl o tym wszystkim, na dodatek, nie mogę znaleźć mojej ulubionej koszuli.
- Cholera! – krzyknąłem – Dani, widziałaś moją koszule w serduszka? – wychyliłem się przez barierkę
- Tak Harry, właśnie ją prasuje.
Słysząc jej głos, zrobiłem się spokojny, ta koszula nie kosztowała grosze, wydałem na nią całą wypłatę.
Zeszedłem na dól w samych spodniach, spojrzałem na Danielle, która była już uszykowana, wyglądała cudownie, jak nie ona, Liam będzie zadowolony, nawet bardzo.
Szybko pomogła mi ubrać koszuke, poprawiła kołnierzyk, a ja wsadziłem ją w czarne jeansy.
- no no, wyglądasz wspaniale – powiedziała całując mnie w czoło.
- dziękuje, ale nie lepiej od Ciebie, kochanie.
- koniec słodzenia – zrobiła krok w tył – Dalej jedziemy, bo się spóźnimy.
Przyjechał po nas Liam, zabrał nas swoim białym Range Rover’em.
Również ubrany był ładnie. Jego czerwony krawat, ślicznie prezentował się, z również tego samego koloru sukienką Dani.
Na przywitanie cmoknął ją w usta, a potem Jak gentelman otworzył jej drzwi od samochodu.
Zajechaliśmy spokojnie, na impreze, denerwowałem się jeszcze bardziej, nie wiedziałem
co Zayn zrobi jak mnie zobaczy.
Weszliśmy do środka, przywitał nas Jai, kuzyn Malika. Powiedział, że mamy się czuc jak u siebie. Wszedłem w głąb salonu, gdzie kręciła się już spora grupa znajomych twarzy.
Usiadłem na kanapie, a sliczna blondynka, której imienia jeszcze nie zdążyłem poznać , podała mi kolorowego drinka. Dość długo Rozmawialiśmy, nie zdążyłem się zorientować, ze już jest po północy, a moja głowa, nie myśli już za trzeźwo. W pewnym momencie podszeł do nas Zayn.
- Hej, Harry – przywitał się przyjaźnie.
- Hej – odwzajemniłem.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale, mógłbym Ci porwać Perrie na sekundę?
- Jasne, śmiało – machnąłem ręką.
*Oczami Perrie*
Boże, jaki on jest przystojny, oczywiście mam na myśli Malika. Ale o co mu chodzi? Nigdy wcześniej nie zwracał na mnie uwagi. Poszliśmy na drugi koniec pokoju.
- Mam do Ciebie prośbe, ślicznotko – powiedział, przybliżając się do mnie.
- tak? – zatrzymałam go ręką.
- Chyba, nie szukasz pocieszenia, u tego pedala? Wiem, że to o mnie marzysz – powiedział ocierając się nosem o moją szyje.
- On jest pedałem? – zmieniłam temat, nie chcąc się przyznawać.
- Tak, a Ty mi w czymś pomożesz, skarbie. – pocałował mnie w szyje.
- w czym? – uległam jego pieszczotą.
Zaczął mi szeptać do ucha cały plan, wcale nie był trudny, nie miałam problemu, z zadowoleniem faceta, czy pedała, czy nie, na pewno mi się uda.
- To jak, pomożesz?
- Oczywiście – oblizałam usta.
- dziękuje, skarbie – chwycił mnie za tyłek, przyciągając swoje usta do moich. – będzie niespodzianka - powiedział odpychając mnie od siebie. – do roboty.
Plan czas zacząć – pomyślałam.

*Oczami Harrego*

Dopijałem mojego chyba już dziesiątego drinka, kiedy moim oczom ujawniła się śliczna sylwetka Perrie.
- Hej, już jestem – usiadła koło mnie.
- Fajnie – odpowiedziałem, topiąc się w następnym drinku.
- zatańczymy? – spytała, chwytając mnie za ręke
Nie odpowiadając wstałem, a dziewczyna momentalnie przyparła mnie do ściany, nie wiedziałem co się dzieje, miło, że kręciło mi się w głowie, rozumiałem jej zaloty.
- Do czego zmierzasz? – podniosłem brew.
- Nie podoba Ci się? – Uniosła kolano, wbijając się w moje kocze, a jej usta, zaczęły błądzić po mojej szyi.
Szczerze? Podobało mi się, może to przez te drinki. Może warto, spróbować z dziewczyną. Nigdy tego wcześniej nie robiłem, ale musi być ten pierwszy raz.
Pocałowałem ją w usta, oblizałem jej wargę, prosząc o pozwolenie. Od razu dostałem odpowiedz, zaczęła się bitwa o dominacje. Co jakiś czas ściskałem jej pośladki prosząc o więcej.
- Chodźmy do góry – wyszeptała mi, przygryzącjąc płatek mojego ucha.
W Odpowiedzi pociągnąłem ją na schody, weszliśmy do pierwszego lepszego pokoju, gdzie napalona blondynka popchnęła mnie na łóżko. Siadając na mnie okrakiem zaczęła rozpinać mi spodnie w zamian ja ściągnąłem z niej bluzkę, zacząłem delikatnie pieścić jej piersi.
Ona zsuwała ze mnie spodnie, natomiast następnie zabrała się za bokserki. W końcu je zdjęła.
- hahaha, o boże, a jednak to prawda – wstała. – jesteś pedałem, a ja Cie nie podnieciłam, nawet Ci  nie staną, matko boska, Zayn miał racje.
Łzy stanęły mi w oczach, nie zrozumiałem dlaczego, oni mi to robili, Myślałem, że ta dziewczyna jest naprawdę  w porządku. 
Chciałem podnieść bokserki, lecz dziewczyna zdążyła je wziąć przede mną, wyrzuciła je przez okno i krzyknęła – Zayn, chodź.
Chciałem wyjść z pokoju, ale dziewczyna była sprytniejsza i przy wejściu do pokoju, zdążyła je zakluczyć. Jak, że inaczej, Zayn miał zapasowy klucz, by mógł się dostać do pokoju.
- Jestem, Skarbie – przyciągną ją do siebie -  ohoho, kogo my tu mamy?
Stałem w kącie i próbowałem zasłonić dolną partię ciala.
- Uśmiech – wyciągnął swojego iPhona i zrobił mi zdjecie. – Opcja , wyślij do wszystkich – powiedział sam do siebie. – Oddaj mu te spodnie i go wypuść – jak powiedział, tak dziewczyna zrobiła.
Wybiegłem pośpiesznie z pokoju, zbiegłem ze schodów, i wplątałem się w tłum, oczywiście nie odbyło się bez przykrych gadek typu, ale pedał, nie staje mu, ale zenada.
Strasznie płakałem, jeszcze nigdy nikt mnie tak nie upokorzył , miałem ochote zniknąć z tego świata. Kierowałem się w strone domu.

*Oczami Liama*

Tańczyłem z Danielle, bawiłem się świetnie, dziewczyna była już pijana, więc ulegała moim pieszczotą, czułem się zajebiscie. 
Nagle poczułem, że telefon mi wibruje więc go wyciagnełem i spojrzałem na ekran

Od ‘Zayn”
HAHAHAH , BEKA STULECIA *zdjęcie*

Nogi mi się ugięły, nie wiedziałem co mam zrobić, okłamał mnie, zawiodłem się na Zaynie.
Danielle zauważyła, że na chwilę się zawiesiłem.
- Wszystko okej, kochany?
- Danielle, przepraszam, nie chciałem , to moja wina, nie powinienem was tu zapraszać. – powiedziałem pokazując jej zdjęcie, dziewczyna zrobiła duże oczy w których momentalnie pojawiły się łzy. Straciła równowagę, przewróciła się.
- Harry – próbowała krzyknąć. 

poniedziałek, 4 marca 2013

ROZDZIAŁ 3


No więc przede wszystkim dziękujemy za 135 komentarzy w poprzednim rozdziale, nawet nie macie pojęcia ile dla nas to znaczy. Cieszymy się, że mamy tyle czytelników :')
Inspiracją do tego rozdziału, były kapselki tymbarka np: 'Bo co? Bo co? Bo nie?' haha.
Również zachęcamy do komentowania tego rozdziału ~~ to motywuje! Miłego czytania, pozdrawiamy :)


~~~


Obudziwszy się, poczułem, że wszystko mnie boli. Miałem zesztywniałe plecy, zdrętwiały kark, a kiedy wreszcie zmobilizowałem się i otworzyłem oczy zorientowałem się, ze całą noc spałem oparty o przyjaciółkę. 

Oczywiście oślepł mnie blask słońca - jak żeby inaczej. Było to blade światło, wiec uznałem, że musi być wcześnie. Pewnie nie minęła jeszcze ósma. Zebrawszy się na siły, po cichu wstałem tak, by nie obudzić Danielle. Udałem się do łazienki, by się trochę odświeżyć.
Nalałem sobie do wanny, aż po same brzegi gorącej wody, dolewając do niej odrobinę jabłkowego płynu do kąpieli. Zdjąłem brudne ubrania i rzuciłem je w kat na ziemie.
Włożyłem jedna nogę do wanny, czego oczywiście szybko pożałowałem ponieważ woda była cholernie gorąca i się poparzyłem. Syknąłem.
Dolałem zimnej i wykonałem ponowna próbę wejścia do wody. 
Tym razem było zdecydowanie lepiej. Woda nadal była ciepła, ale już nie gorąca i oczywiście dało się w niej usiedzieć dłużej niż dwie sekundy.
Zanurzyłem się po sama szyje, mocząc przy tym moje loki. Tak po za tym to wszyscy się nimi jarają. Czasami mam ochotę je ściąć, po prostu mnie denerwują.
Leżałem, relaksując się przy spokoju i ciszy. W końcu nikt mi nie przeszkadzał. Parę dni wolnego dobrze mi zrobi. Mam zamiar się opierdzielać na całego. Koniec myślenia o tych debilach. 
Właśnie jeżeli już mowa o tym, to naprawdę polubiłem Liama. Jest odpowiedzialny, dojrzały i myślę, ze zasługuje na Dani, wiem ze o nią zadba. 

*

W wannie leże już od ponad godziny. Wygladałem dziadek po siedemdziesiątce.  Woda zrobiła swoje. A Ja bawię się plastikową kaczuszką, i zachowuje się jak bym widział ją pierwszy raz w życiu, i z uśmiechem na twarzy wlewałem jej do łebka wodę, która przepływała przez korpus i  wprawia w ruch skrzydełka. Czułem się jak male dziecko.
Niestety woda już wystygła i robiło się coraz zimniej.
Wyszłam z niej mocząc przy tym cała łazienkę, oczywiście Styles zawsze robi syf. Kto mi jeszcze nie powiedział ze nie jestem bałaganiarzem?
Ojciec ciągle to powtarzał -  pedant. Matka również, ale nie interesowała się moim pokojem tak jak tato. Gemma również utrzymywała ład w swoim pokoju, wiec nie mam zielonego pojęcia po kim odziedziczyłem te 'wspaniałą' cechę.
Oczywiście przez chwile mojej nie uwagi wyrżnąłem się o pasek spodni i tym także sposobem z powrotem wylądowałem w wodzie.
- Kurwa. - przeklnąłem pod nosem. - Uspokój się Harry, wdech, wydech. - powtarzałem.
W końcu moja twarz znów promieniowa spokojem, wiec ponownie wyszedłem z wanny, tym razem patrząc pod nogi, i udałem się w stronę lustra.
Boże, wyglądałem okropnie. Mój nos był spuchnięty  luk brwiowy rozcięty  a pod lewym okiem prezentował się pokaźnych rozmiarów fioletowo-żółty siniak. Przejechałem po twarzy ręka, wyginając się z bólu. 
- Dzięki Zayn. - mruknąłem.
Mam nadzieje, ze ta pusta główka Malika, jeszcze kiedyś pomyśli i zastanowi się trzy razy przed uderzeniem słabszego. Ponoć Liam z nim rozmawiał.
Właśnie gdzie jest Payne? 
Ostatni raz widziałem go w nocy, podczas oglądania, tego 'ponoć' strasznego horroru, który po męczarniach nad babskim filmem Liam wybrał. 
Zabawnie nawet było. 
Podejrzewam, że Danielle udawała, że się boi, tylko po to by brunet ja przytulił i powiedział: 'Nie martw się, jestem przy tobie'
To wszystko brzmi jak, tania przereklamowana komedia romantyczna.
Ubrałem czyste bokserki, na to założyłem spodnie od dresu, a na gore, narzuciłem luźną koszulkę. 
Wyszedłem z łazienki kierując się w stronę kuchni, gdzie żółwim tempem zacząłem robić sobie mocna kawę.
- O cześć, jak się spało  na prze wygodnej kanapie? - przywitała się pytając powściągliwie, również drażniąc się ze mną.
- Jestem cały obolały  włącznie z twarzą, wiec proszę Cię kochana nie dołuj mnie - skrzywiłem się.
- No już nie przesądzaj.- Łatwo jej mówić, to nie ona dostała wczoraj po ryju. - Tak po za tym lodówka jest pusta. Nawet śniadania nie zjesz, no chyba ze chcesz zjeść bułeczkę, która niedługo nóg dostanie, wiec zwijaj dupę w kroki i jedziemy do sklepu. 
- ale Danielle, błagam nie teraz. 
- Czekam w aucie, masz trzy minuty. - Powiedziała całując mnie w czoło.
Czasami zachowywała się jak moja rodzicielka.
Niechętnie udałem się za przyjaciółką  lecz moją uwagę przyciągnęła kartka na lodówce, którą Peazer na pewno przeoczyła, ale co to za kartka? 
Podszedłem do maszyny, odciągnąłem magnez od kartki i wziąłem ja w ręce. 
'Nie chciałem was w nocy budzić, wiec wyszedłem po cichu. Do zobaczenia wkrótce.. Mam nadzieje. Liam.'
No i znalazłem przyczynę braku Payne'a w naszym domu. W duszy miałem nadzieje, ze nie jest taki sam jak inni. Wpakuje się do cudzego domu, przeleci laskę, odejdzie, zrani, zapomni? 
Właśnie nie.
Nigdy bym nie pomyślał, ze chłopak, który zadaje się z Malikiem, może być tak troskliwy, opiekuńczy? On nie chce robić jakiejkolwiek nadziei Danielle, choć widać, ze zależy mu na niej.
I nie wiadomo jak by miał cierpieć zniósł by wszystko, tylko nie chciał jej ranić. Wielkie uszanowanie dla niego.
- Harry, dzisiaj? - usłyszałem jak Danielle, krzyczy.
Ruszyłem w jej stronę. Ubrałem bluzę, zakluczyłem dom i wsiadłem do auta. 
Nie chciałem zadawać zbędnych pytań na temat chłopaka, widać było, ze przyjaciółce się podobał i to nawet bardzo, i to w dosłownym znaczeniu, widać było, ze dała by się ściąć na łyso, by moc spędzić z Liamem trochę wiecej czasu. Łysa Danielle? Boże o czym ja myśle? Czy mi już do cholery odbiło? 
- Harreh, dobrze się czujesz? - zapytała zatroskana Przyjaciółka.  Albo stwierdziła to?
Od dzieciństwa mam chorobę lokomocyjna, i gdy ktoś inny prowadzi, a ja mam myśleć jak to podróż mija to na myśl o aucie, mam ochotę zwymiotować wcześniej spożyty posiłek. Nie, dziękuje. To ja muszę prowadzić, by było wszystko w jak najlepszym porządku, aczkolwiek Dani jako świeżo upieczony kierowca, upiera się gdziekolwiek jedziemy by to ona mogła poprowadzić. 
- Boże Styles, blady jesteś. - mówiła z podniesionym głosem. - Powiedz coś. - szturchnęła rozkazując.
- Jest Okej - cały czas patrząc na drogę, próbowała odszukać moja rękę, a kiedy już ja znalazła, ścisnęła ja i kciukiem pare razy przetarła.
Spojrzałem przez szybę, ujrzałem duży supermarket. Na parkingu dużo aut. Czemu akurat teraz, kiedy to przyjeżdżam na zakupy, ludzie rodzinnie przychodzą po zapasy jedzenia? Nie mogą zrobić tego kiedy indziej? 
Otworzyłem usta ze zdziwienia, ze w końcu udało nam się znaleźć wolne miejsce. Powoli udaliśmy się na sklep.

*

Wzięłam wózek, który Dani pozwoliła mi pchać  Przeważnie tego nie robi, bo twierdzi, ze zachowuje sie jak dziecko. Wielkie mi halo czasami pobiegać uwieszając sie na nim i pi kolei wrzucać do niego co popadnie.  jest Wesoło  A kiedy już mi go dala to jak idiota wyprzedzając ją o jakieś pięćdziesiąt metrów.
- Harreh, Cofnij sie - krzyknęła na polowe sklepu I tak ja ledwo słyszałem  ale jak rajdowiec zawróciłem I Udałam się w jej stronę znów wieszając sie na metalowym pojeździe.
- jestem kapitanie - zasalutowałem 
- zachowuj sie Harry. Już nie jesteś dzieckiem - poprawiła, mierzwiąc moje włosy.
- Ale pchać dalej mogę? - spojrzałem na nią błagalnymi oczkami kotka ze Shrek'a, które zawsze skutkowały  Kiwnęła głowa, w znaku pozwolenia mi.
W miedzy Czasie chodziliśmy miedzy innymi regalami, braliśmy rzeczy które będą na potrzebne przez najbliższy czas. 
Własnie udaliśmy sie na dział napoi, i spojrzałem na sok, który wczoraj piliśmy, a Liam się nim zakrztusiwszy, miał zabawna etykieta. 
- Dobrze sie wczoraj bawiłem - zacząłem temat, by nie było sztywno.
- Oh, naprawdę?
- Tak, Liam jest spoko.
- Oh, naprawę?
- Danielle, powtarzasz sie! - szturchnąłem ją.
- Oh, naprawdę?
Oboje wybuchliśmy śmiechem, aż musiałem sie podeprzeć  bo bym sie przewrócił, a po twarzy przyjaciółki spływały małe łzy.
- Jesteś niemożliwa. - mówiłem ledwo słyszalnie, cały czas sie śmiejąc. 
- Bym coś powiedziała, no ale..
- Oh, naprawdę? - znów zaczęliśmy sie śmiać, aż przez chwile mojej nie uwagi, wpadłem na kogoś i sie przewróciłem.
- Kurwa - warknąłem
- Koleś, Patrz jak leziesz - stał tyłem do mnie I otrzepywał spodnie.
Danielle cały czas sie śmiała, a ja wstałem I poprawiłem sobie bluzkę.
- Przepraszam - burknąłem.
Chłopak zaczął sie odwracać.
- Harry, Danielle? Co tutaj robicie? - spytał ze zdziwieniem.
- Liam - powiedzieliśmy równocześnie.
Przywitaliśmy sie a Po ostatnich słowach  zapadła cisza, robiło sie niezręcznie.
- em, miałem dzwonić - zaczął - aczkolwiek myślałem ze jeszcze spisz. Ale widzę  ze przeznaczenie stawia nam siebie na drodze. - puścił jej oczko.
W trojkę wybuchliśmy śmiechem. Znów.
- To mile - Powiedziała, trzymając sie za brzuch.
- Przepraszam, Danielle, ale mam do Ciebie pytanie. - powiedział niepewnie, gryząc dolma wargę.
Obserwowałem każdy jego ruch.
- Śmiało - zachęcała, ukazując swoje białe zęby.
- Wolałbym na osobności?  - nie wiem, czy spytał czy stwierdził  ale potem spojrzał na mnie na Danielle, a potem wzrok wbił w swoje bialutkie conversy.
Kiwnąłem galowa w stronę Dani, dając jej znak ze ma iść.

*oczami Danielle*


zdziwiłam sie, ale podążyłam za chłopakiem, odsuwając się od nie oswojonego Harrego.
- Czemu chciałeś pogadać ze mną na osobności? - spytałam podejrzliwie.
- Mam pytanie. 
Spojrzałem się Na niego z pod byka, cierpliwie czekając na pytanie.
- Chciałem się spytać, czy nie zechciałabyś mi towarzyszyć na imprezie u Zayna?
- Nie rozumiem dlaczego robisz z tego taka tajemnice?
Nie chce robić Harrego w chuja, mógł to powiedzieć przy nim.
-Nie odpowiedziałaś na pytanie. - słusznie zauważył, że wywróciłam kota ogonem.
- Przepraszam, ale chyba będę musiała odmówić. - Powiedziałam szybko i cicho, wręcz ledwo słyszalnie.
- Okej, to przyjadą po Ciebie jutro? - chyba nie dosłyszał. - Nie, Nie. Stop. Czy ty mi właśnie odmówłas?
- Obawiam się, ze tak.
- No ale dlaczego? - pobladł.
- Słuchaj, widzę ze robisz z tego wielka tajemnice. - brunet spojrzał na mnie ze zdziwieniem, nie wiedząc do czego chce dojść. - Chętnie bym poszła, ale nie zostawię Hazzy, a przede wszystkim nie okłamie go, bo ostatnimi czasy, coś często mi sie to zdarza.
- Chyba zrozumie, przecież powiedział, że nam ufa, że chce nam dać szanse.
Odwróciłam się za siebie, Styles udawał, że robi coś w telefonie, ale wiem, ze wiedział co się świeci , jak równie wiedział, że mówimy po części o nim.
- Owszem - odparłam - ale nie będę się dobrze sie bawić, wiedząc, ze on o wszystkim wie i za jego plecami imprezuje z Zaynem.
- On wie, ze złe zrobił. Poniosło go. 
- Ale czasu nie cofniemy, Liam. - Spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Jeśli pogadam z Malikiem, I spytam sie go czy Harry by mógł przyjść, to zgodzisz sie mi towarzyszyć  - powiedział łagodnie, chwytając mnie za rękę.
- Z Wielka przyjemnością. - uśmiechnęłam sie, ukazując szereg zębów.
- to dam Ci znać.
- dobrze -mruknął, przyciągając mnie do siebie. - Do zobaczenia, ślicznotko.
- Cześć  Liam. - odwzajemniłam uścisk, i Udałam sie w stronę Przyjaciela.

*oczami Harrego*

Widziałem jak Liam przyciąga Danielle, a ona chcenie oddaje pieszczotę  Cały czas jestem zazdrosny.
- Już jestem - zawołała radośnie, klepiąc mnie w tył głowy.
- O czym tak rozmawialiście?
Dziewczyna zaczęła sie denerwować.
- nic ważnego. - powiedziała - choć już do kas.
- To jakaś tajemnica? - spytałem wścibsko.
Chwyciłem ją za rękę, nie pozwalając jej wykonać jakiegokolwiek kroku.
- A wiec? - zacząłem, dopominając sie.
- Liam zaprosił mnie na imprezę u Zayna.
Moja twarz pobladła, na wypowiedziane przez nią ostatnie słowo.
- To fajnie. - przygryzłem policzek od środka. - tylko nie mów, ze odmówiłaś?
- Nie chce tam iść, bez Ciebie, ale Lias zaproponował mi - zatrzymała sie.
- Zaproponował ci co?
- ze spyta sie Zayna, czy tez możesz przyjść.
Hola, Hola, co za dużo to nie zdrowo, nie mam zamiaru, wdać sie w następna bojkę  czy być znów wyzywanym, a broń Boże, żeby mi coś zrobili. Stanowczo mówię nie!
- Nie pójdę na to.
- Bo co? Bo co? Bo nie?
- Nie mam zamiaru sie znów z nim kłócić, nie chce być znów pośmiewiskiem - nacisnąłem na słowo znów.
- Ale on żałuje, wybacz Mu Harry, przecież masz dobre serduszko. - położyła rękę na mojej klatce piersiowej.
- To jest mało wybaczalne. - powiedziałem stanowczo.
- Ale Liam powiedział.
- ale Liam, co znów Liam? - przerwałem jej.
- on z nim porozmawia. proszę Cię nie bądź taki uparty, daj sie namówić.
Odwróciłem sie, udając sie w stronę kas, zostawiając Danielle samą.

*

Tym razem ja prowadziłem. Zdziwiłam sie, ponieważ Danielle, sama mnie o to poprosiła. Znów sie Pokłóciliśmy, tym razem przeze mnie. 
No, ale co za idiota poszedł by na imprezę kolesia, który dzień wcześniej ciebie pobił, który drwi z ciebie na każdym kroku? No kto? 
Pamiętam ten dzień jak dziś  Mój pierwszy dzień w knajpie. Był on przyjemny, wszyscy traktowali mnie należycie, ale w końcu zjawił sie on i jego koledzy. 
Pojawił sie w drzwiach, otwierając je tak mocno, ze aż ich wewnętrzna cześć uderzyła o ścianie, wtedy niemalże upuściłem tackę z szklankami na ziemie. 
Było to zauroczenie od pierwszego wejrzenia wtedy tak myślałem. Idealna fryzurę, sliczne czekoladowe oczy, pełne blado-różowe usta, śliczny uśmiech, idealnie zbudowany, nic dodać, nic ująć. Przez pierwsze miesiące uwielbiałem swoją prace, przede wszystkim wtorki. Zjawiał sie, rozpraszał mnie swoim nienagannym ubiorem, swym uroczym śmiechem, do dnia w którym nie mam zielonego pojęcia od kogo dowiedział sie o mojej orientacji  Wtedy zaczęło sie piekło. 
Ale co do tej imprezy to podjąłem już decyzje.



Wzięliśmy zakupy z auta i udaliśmy sie do kuchni, by moc je rozpakować.
- Przepraszam - powiedziałem, spoglądając na Dani.
- Nie masz za co, to ja powinnam cię przeprosić, za to ze naciskam,  a powinnam Cię wspierać. - usiadła na blacie.
- Przemyślałem to wszystko i pójdę z Tobą.
- Nie, Harry, nie zmuszaj sie. 
- Ale ja chce. Chce zrobić to dla ciebie. Wiem, że zależy Ci na Liamie, nie chce tego zepsuć, a powiedziałem, że dam wam szanse. Na razie to nie dotrzymuje słowa.
- Jesteś tego pewien  - podeszła do mnie - nie chce żebyś żałował tej decyzji.
- Jak najbardziej jestem pewien.
- Dziękuje. - przyciągnęła mnie do siebie.
Mocno ją przytuliłem, tak mocno jak tylko potrafiłem, tak mocno jak ją kochalem. 

sobota, 23 lutego 2013

ROZDZIAŁ 2


Słońce wpadło do pokoju, tak, że obudziłem się po niecałych sześciu godzinach snu.
Z jękiem przetoczyłem się na łóżku i nakryłem głowę poduszką, tak by światło do mnie nie docierało.
Wstałem z westchnieniem,  rozsuwając cienkie zasłonki, wyjrzałem za okno. Kilka osób uprawiało jogging albo wyprowadzało psy. 
Nie wyobrażałem sobie, że tak wcześnie mógłbym iść na spacer nie mówiąc już o gimnastyce.
 W ciągu następnych kilku minut, byłem uszykowany by zejść na dół.
Koło moich drzwi znajdowały się schody, zszedłem po nich i znalazłem się na korytarzu, który prowadził do kuchni. Przy okrągłym stole siedziała Danielle i jadła śniadanie, wciąż była ubrana w wczorajsze rzeczy.
Dziewczyna widocznie ucieszyła się na mój widok.
- Dobrze spałeś? - zapytała , nalewając sobie gorącą kawę do kubka.
- Boli mnie kark, ale po za tym spało się dobrze. - Usiadłem przy stole, czując jak przez moje ramię przeszywa się ból.
- Może kawy? Własnie się parzy. - sięgnęła po kubek i wręczyła mi go.
Nalałem sobie kawy i usiadłem przy stole. Zapatrzonym wzrokiem spoglądałem na Danielle.
- Masz jakieś plany na dziś? - Spytałem udając głupka, bo przecież dobrze wiedziałem z kim się dziś spotka.
- Nie, raczej nie. - Skłamała.
- Mhm, to może pójdziemy gdzieś razem? - zapytałem, oczekując na następne kłamstwo z jej strony.
- Wiesz Hazza, jestem zmęczona, nie mam ochoty dziś nigdzie wychodzić. - odparła bezczelnie, kłamiąc mi prosto w oczy, z głupawym uśmieszkiem.- Przynajmniej jak na razie. - dodała. 
- Jasne. - Zakończyłem rozmowę.
Odechciało mi się jeść. Pochylając się nad stołem, przesunąłem delikatnie talerz, dziękując odeszłam od stołu idąc w stronę salonu. Położyłem się na kanapie i podpierając brodę rękoma, zacząłem intensywnie myśleć.
Nie wiem, czego mam się jeszcze spodziewać z jej strony, bałem się.
Rozglądałem się po pokoju, słysząc Dani, jak krząta się po swoim pokoju. Mogłem się domyśleć co robi. Ona chce wyglądać idealnie, jak anioł. Mój anioł.  Po prostu chce się upodobać Liamowi.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon, pomyślałem, że warto się spotka z El, moją drugą przyjaciółką. Długo się nie widzieliśmy. Napisałem sms'a prosząc o spotkanie, a w odpowiedzi otrzymałem krótką odpowiedź 'jasne'.
*
W wiszącym na ścianie lustrze przelotnie i nie wyraźnie Dostrzegłem sylwetkę Dani. Ubrana była nieziemsko. Niby na luzie, a zarazem elegancko, a jej włosy były naturalnie skręcone.
Mam coraz bardziej zjebany humor - pomyślałem.
Skąd mam wiedzieć, ze ten drań nie weźmie ze sobą swoich kumpli. Nie chce żeby cierpiała tak jak ja, kiedy Ci idioci się ze mnie wyśmiewają.
- Wychodzę. - krzyknęła otwierając drzwi.
- Hej, Danielle, ale gdzie? - spytałem oburzony.
Po jej oczach wywnioskowałem  ze nie wie co ma powiedzieć. Zachłannie zaczęła podgryzać dolna wargę  a rękoma ugniatała dłuższa bluzkę.
- Em, idę się spotkać z dawną znajomą,
- Nie kłamiesz? Obiecałaś. - wyciągnąłem  w jej stronę mały palec w geście przysięgi.
- Nie kłamie. - chwyciła, po czym wyszła z wdziękiem, trzaskając drzwiami.
Znałem ja na wylot, nigdy bym nie pomyślał ze posunie się do tego czynu. Takie kłamstwo? Chwyciła ten cholerny palec. Oczywiście tak, ja go jej podsunąłem, ale wolałabym żeby go nie chwytała.  Była moja przyjaciółką, w dodatku jedyną i najlepszą, oczywiście nie licząc Eleanor.
- Właśnie Eleanor - powiedziałem sam do siebie.
Wzięłam kurtkę w ręce, klucze i komórkę, po czym szybkim krokiem udałem się w stronę parku.
Po paru minutach, byłem już na miejscu, usiadłem na wolnej ławce, schowałem twarz w rękach i zacząłem płakać. Tak bardzo się martwiłem.
Zauważyłem ze Elka idzie w moja stronę, wiec szybko wytarłem łzy.
- Hej. - przywitała się, przytulając mnie. - ej Harry czy Ty płakałeś? - spytała chwytając mnie za policzek.
- Nie, nie to nic takiego, coś mi do oka po prostu wpadło. - powiedziałem dla zmyłki.
- Wszystko dobrze? Harreh martwię się o Ciebie!
- eh, chodzi o Danielle.
- wygadaj się. - powiedziała, przyciągając mnie do siebie.
- Wiesz, ze pracujemy w tej małej knajpce, prawda?
Przytaknęła, dając mi znak, ze mam kontynuować.
- Boże. - chwyciłem się za włosy.- Nie wiem od czego mam zacząć.
- Hazza nie denerwuj się - uspokajała - najlepiej zacznij wszystko od początku.
- Okej. No wiec, od kiedy zaczęliśmy tam pracować, co wtorek regularnie zaczęła przychodzić tam czwórka przyjaciół. Liam, Zayn, Niall i Louis. Od kiedy dowiedzieli się, ze jestem gejem, zaczęli mnie przezywać od pedałów homoseksualistów, śmieją się ze mnie i robią wszystko, by mnie ośmieszyć. Widać, ze bardzo dobrze się przy tym bawią. A najgorsze jest to, ze jeden z nich - Liam, dostawia się do Dani i dziś się nawet spotkali. Nawet nie wiesz jak to cholernie boli.
Danielle myśli, ze ja o niczym nie wiem, ale wczoraj przeczytałem jej sms'a. Umówili się na randkę. Wiem, ze nie powinienem  ale boje się o nią  Boje się ze on ja zrani, albo sprowadzi na zła drogę. - zaczęłam szlochać w ramię przyjaciółki. - Okłamała mnie, ze idzie się spotkać z dawną znajomą. - gestem dłoni wykonałem cudzysłów  - Mogła mi powiedzieć, ze się z nim spotyka, lepsza najgorsza prawda, niż najlepsze kłamstwo.
Dziewczyna spojrzała na mnie z żalem w oczach.
- Harry wiem ze  nie jestem dobra pocieszycielka, ale myślę ze Danielle jest już na tyle dorosła, że potrafi o siebie zadbać. Jestem wręcz pewna, ze prędzej czy później Ci powie, ze spotyka się z tym całym Liamem. - te słowa z jej ust wypływały bardzo wiarygodnie. - A jeśli chodzi o o ta resztę chłopaków to olej ich I nie słuchaj, tak jak by nie istnieli.
- Nie da się tak, jak na każdym kroku ktoś z Ciebie drwi. - powiedziałam, a przyjaciółką momentalnie mnie przytuliła.
- Będzie dobrze - pocieszyła.
*
Od dłuższego czasu siedzę tu z El I chyba wariuje. Mam wrażenie że słyszę tych idiotów. Chyba za dużo o nich myślę, ale tym razem się nie myliłem.
- Patrzcie chłopaki nasz pedałek chyba zamienia się w hetero - powiedział Zayn.
- Eleanor? - krzyknął z zdziwienia Louis.
- Znacie się? - zapytaliśmy jednocześnie.
Eleanor spojrzała w moją stronę, nie odzywając się.
- Mniejsza o to, teraz może pogadamy o naszym Harrym - przeciągał Mulat.
- Skończ! - uniosła się Eleanor.
- Bo co? Zabronisz mi? Bronisz geja?
- Nie przeginaj Malik
- Spierdalaj Tomlinson. - pozdrowił go środkowym palcem. - Bronisz ta dziwkę  Bo pewnie masz ochotę ja przelecieć, co?
- Przegiąłeś Chuju, jak śmiesz mówić tak o niej?
- hahaha, no Patrzcie chłopaki ckliwy się odezwał - drwił I nie przestawał.
- obrażaj sobie mnie od gejów, pedałów i innych, ale nie waż się tak mówić do Eleanor.
-  czy Ty mi grozisz? - spytał wściekły.
- może? ale chuj Ci do tego.
- jeszcze jedno słowo w kierunku mojej osoby a pożałujesz idioto! - zagroził.
- nie boje się Ciebie. - powiedziałam, ze strachem. Skłamałem - balem się.
W oczach chłopaka widać było złość. Był niezmiernie wściekły, dłonie zaciskał w pieści.
- Pożałujesz tego. - wymierzył cios prosto w mój nos. - Sam się o to prosiłeś pedale!
Zrobiło mi się straszne gorąco.  Poczułem jak po mojej twarzy spływa krew. Naturalna reakcja   chwyciłem nos. Strasznie bolał  nie zdążyłem się zorientować, a w moja stronę został wymierzony kolejny, tym razem w brzuch, schyliłem się z bólu  i następny znów w twarz tym razem z kolana.  Zrobiło mi się ciemno przed oczami i opadłem na ławkę poczułem jak chwyta mnie za ramie, lecz ktoś go zdążył powstrzymać przed następnym ciosem.
- Skończ Malik, przeginasz! - krzyknął Horan.
- Zostaw mnie Nialler, chuj musi wiedzieć gdzie jego miejsce. - Próbował się wyrwać z uścisku blondyna.
- Ogarnij się Zayn - uderzył go Louis w policzek.
Mulat w Końcu wyrwał się z uścisku słabszego I ponownie ruszył w moja stronę.
- pożałujesz tego Styles - ponownie zagroził. Tym razem dając mi spokój.
- Odwalcie się od niego albo zaraz zadzwonię po policje. -  odezwała się Eleanor, która była w szoku.
- Tez mi grozisz? Chcesz również pożałować jak Twój kolega? - posunął się do czynu karygodnego, byłby w stanie uderzyć kobietę? Co to za facet.
- Pomocy! - krzyknęła Eleanor , tak mocno I głośno jak tylko potrafiła.
- Uciekamy! - krzyknął Louis I Niall jednocześnie.
Przyjaciółka opadła na ławkę.
- Boże, Harry trzeba zadzwonić po pogotowie.
- Nie, nie dzwon, proszę - ubłagałem. - po Prostu zaprowadź mnie do domu.
- Harry ja Przepraszam to moja wina.
- Nie El, Ty nic nie zrobiłaś  chciałaś tylko Pomoc, ale teraz wiesz jak to wygląda  Powiedziałem Ci teorie, I dodatkowo widziałaś praktykę. - zaśmiałem się.
- Nie widzę nic w tym śmiesznego. - chwyciła mnie pod rękę, I powoli kierowaliśmy się w stronę domu.
- Powiedz mi skąd znasz Louisa?
- Długa historia. - Boże El z Tomlinsonem, Danielle z Liamem. Coś jeszcze?
-Mamy czas kochana - uśmiechnąłem się szczerze.
- Poznałam Louisa w liceum, byłam w nim zakochana. Pewnego dnia, ktoś mi powiedział, ze on tez coś do mnie czuje, i ze jeżeli chce z nim być, to mam wyjść przed szkole. Od razu pobiegłam  tak szaleńczo go pragnęłam  Gdy się tam zjawiłam po prostu mnie wyśmiali  on i jego koledzy. - Takie wybryki chyba maja w zwyczaju.
- Niall, Zayn i Liam?
- Nie inni koledzy. Ale słuchaj - klepnęła mnie w ramię - gdy już się skończyło to piekło, to Tomlinson się we mnie zakochał, a ja mam go gdzieś, i tak jest do dziś, on mnie kocha i uświadamia mnie o tym co jakiś czas, a ja nie jestem gotowa.
- Rozumiem, teraz wiesz jak ja się czuje, dziękuje El, nawet nie wiesz ile to spotkanie, mimo nieszczęść dla mnie znaczy. - słabo się uśmiechnąłem.

Przez resztę drogi milczeliśmy.  Cały czas czułem wzrok ludzi, skierowany ku mojej osobie.
Musze wyglądać okropnie.
Stanęliśmy przed mieszkaniem. Otworzyłem drzwi I przepościłem dziewczynę.
- trzeba opatrzyć te rany. - Powiedziała, ciągnąc mnie w stronę toalety.
*
Po godzinie, udało mi się delikatnie mówiąc wyprosić Eleanor. Oczywiście nalegała zostać, chciała mi Pomoc, ale zapewniłem ja ze wszystko jest dobrze I sobie poradzę. Dostałem Lód I teraz jest już wszystko w porządku, Nosa raczej nie mam złamanego.
Usiadłem się na kanapie i włączyłem sobie telewizor. Skakałem po kanałach, nic nie leciało  wiadomości  bajki, zwierzęta  sport, ciągle to samo. Oszaleć można. W końcu kiedy znalazłem film, który mnie zaciekawił, ale do domu weszła Danielle. Cofnij, Danielle z Liamem. Co on tu robi?
Przyjaciółka spojrzała się na mnie, jak bym własnie dokonał jakieś zbrodni.
- Boże Harry, co Ci się kurwa stało? - podbiegła do mnie, delikatnie odsuwając lód od Nosa. - kto ci to zrobił?
- Okłamałaś mnie - zmieniłem temat. - Dawna koleżanka, to Liam?
- Kurwa Przepraszam Hazza! - jasne, bo Przepraszam wszystko zmieni. - kto ci to zrobił? - powtórzyła.
- Spytaj kolegę. - kiwnąłem głową w jego stronę.
- Nie wierze. - powiedział brunet, ciągnąc się za włosy. - Przepraszam zaraz przyjdę.
Wyszedł.
*oczami Liama*
Zayn przegiął.
Czy można się posunąć do takiego czynu i ze względu na orientacje, kogoś tak pobić? Nie wierzyłem. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Chłopaka.
Kilka sygnałów. No w końcu, odebrał.
- Zayn, jak mogłeś? - bez przywitania zacząłem krzyczeć.
- O co ci chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Już nie udawaj ze nie wiesz. Jak mogłeś tak pobić Harrego?
Pytanie za pytanie.
- ha, czy ty go jeszcze bronisz? - wkurwiłem się.
- jesteś bezczelny. - krzyknąłem. - nie mam ochoty z tobą rozmawiać, policzymy sie potem Malik.
Nacisnąłem czerwona słuchawkę.
Kurwa jak on mógł tak postąpić. Żal mi przyjaciela Dani.
Wszedłem z powrotem do ich domu.
*oczami Harrego*
Znów się pojawi w drzwiach. Mimo że przy wypadku go tam nie było, mam wrażenie że jednak on tez był w to zamieszany. Nie wiem, może się mylę.
- Harry, ja naprawdę za niego przepraszam - szedł niepewnie w moja stronę - Nigdy bym nie pomyślał ze Malik, jest zdolny do takiego czynu, znam go od lat uwierz. Lubi się naśmiewać, wiem, ale nigdy go nie widziałem agresywnego, aż nie mogę uwierzyć, ze mógł ci taka krzywdę wyrządzić. - usiadł na brzegu kanapy.
- Liam, nie wiem czy mogę ci wierzyć.
- Wiem, ze ci trudno, rozumiem Cię. Ale ja ci nic nie zrobiłem, i myślę  ze my moglibyśmy zacząć od początku.
Co on ma na myśli?
- Jestem Liam - wyciągnął w moja stronę dłoń. - zapomnijmy teraz o Zaynie.
Spojrzałem na niego niepewnie, aczkolwiek również wyciągnąłem dłoń. Kiwnąłem głową. - Harry.
Danielle klasnęła w dłonie.
- będzie dobrze Kochanie - powiedziała przytulając mnie od tylu. Liam spojrzał na nas ze zdziwieniem.
- jestem zazdrosny. - powiedział  robiąc przy tym smutna bluzkę.
- Spróbuje Ci ja oddać. - powiedziałem z uśmiechem.
- Naprawdę? - spytała Dani prawie się krztusząc własna ślina.
- Tak, dam wam szanse - byłem pewniej swoich słów. - Ale bez kłamstw.
- Obiecuje.  - objęła mnie, i mocno przytuliła.
- Jesteś moja przyjaciółką i uwierz ciężko mi jest się pogodzić, ze komuś mam cię oddać, ale ufam ci i wierze ze żadnej głupoty nie wyrządzisz. Pamiętaj tutaj mam tylko ciebie. - trzymałem ja mocno w objęciach - Kocham cię jak siostrę.
- na zawsze razem. - szepnęła w moje loki.
- na zawsze.
- To może zjemy coś? - zaproponowała, a ja z chłopakiem ucieszymy się jak dzieci.
Udaliśmy się do kuchni. Ja z Liamiem usiedliśmy przy stole, a Danielle przygotowywała kolacje.
- myślę, ze mogę ci zaufać? - spytałem niepewnie.
- jak nikomu innemu, stary. - uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.
*
Po kolacji wygłupialiśmy się, śmialiśmy,  przede wszystkim dobrze się bawiliśmy.  Oglądaliśmy babskie filmy, które Dani sobie zażyczyła, wiec ja z brunetem zdążyłem się poznać.
Polubiłem Liama, i myślę że nawet mógłbym się z nim zaprzyjaźnić.


~~~

Dziękujemy za komentarze! Wasze miłe słowa motywują nas do dalszej pracy, oczywiście zachęcamy do komentowania również tego rozdziału. Następny pojawi się, w przyszły poniedziałek. 
pozdrawiamy! :)